c.o. (w bloku spółdzielczym), czyli c.iekawe o.grzewanie (lokatorów po
kieszonce)
Jeśli jakiś lokator liczył, że oszczędzając
energię cieplną zaoszczędzi również i kasę, to dziś chyba już nie ma
wątpliwości, że tę kasę nabija … No
właśnie, komu? W grę wchodzą 3 podmioty: firma dostarczająca ciepło, firma
odczytująca wskazania podzielników, spółdzielnia (tu należy chyba rozdzielić
na lokatorów oraz zarząd, bo to dwa całkiem inne światy …). Ale po kolei,
gdyż tło historyczne wydaje się istotne.
Lata 90-te XX wieku: w kraju podnoszą się głosy za wprowadzeniem oszczędności ciepła, położeniu kresu marnowaniu ciepła przez lokatorów bloków, którzy grzeją w mieszkaniach bez opamiętania, bo brak jest opomiarowania zużycia ciepła. Każdy grzeje ile wlezie, gdyż płaci od metra powierzchni mieszkania, toteż kaloryfery nastawia na full, a wszystkie okna otwiera na oścież w środku mroźnej zimy.
Sukces: wprowadzenie obowiązku montowania podzielników
ciepła przy kaloryferach pod pretekstem zlikwidowania rozpasania lokatorów
spółdzielczych bloków oraz wprowadzenia oszczędności.
Pierwszy
rok grzania z zastosowaniem podzielników: oszczędności, owszem są, ale nie dla każdego. Niektórzy lokatorzy,
zorientowawszy się w porę jak szybciutko naliczają energię podzielniki i jak
należy racjonalnie używać kaloryferów, rzeczywiście zaoszczędzili. Inni, którzy
zapomnieli o nowym systemie, musieli dopłacać nierzadko poważne kwoty. Kto
zarobił per saldo? Ano, dostarczyciele ciepła, którzy na pewno zacierali rączki
na przyszłe, jeszcze tłustsze lata... I jeszcze firma parająca się
odczytywaniem (na zlecenie zarządu)
stanu podzielników i obliczaniem zobowiązań. Ta firma to ma dopiero dobrze:
zawsze zarobi, bez względu na to czy lokator grzeje, czy nie.
Ale,
przez kilka kolejnych lat
lokatorzy w coraz większych ilościach sięgają po rozum do głowy. Inwestują np.
w nowe okna, drzwi, znacznie tańsze grzejniki elektryczne, dzięki czemu mogą przykręcić
grzejniki c.o. i oszczędzają. Coraz mniej jest takich, którzy muszą dopłacać. Zimy
są złośliwe, bo bardzo łagodne, albo krótkie (kilka, kilkanaście dni mroźnych).
Kto traci? Dostarczyciele ciepełka. Firmy odczytującej to chyba ani grzeje, ani
ziębi.
Ale: gdy jest chłodniejszy okres, wówczas lokator też
bardziej korzysta z ogrzewania (zużywa więcej) i raz jest z oszczędnością do
przodu, raz do tyłu … Ale bardziej do przodu.
Następnie: gdzieś
około roku 2008 firma grzewcza oraz zarząd spółdzielni zaczęły forsować pomysł
wprowadzenia tzw. kosztów stałych odliczanych z przedpłat za ogrzewanie. Czyli,
po ludzku, stare porzekadło (Czy się
stoi, czy się leży …) zyskuje nowy wymiar: Czy se grzeje, czy nie grzeje forsę niech lokator leje … (na konto).
Najpierw było 20% kosztów stałych, ale widocznie firma grzewcza nie wyszła na
swoje, bo niebawem koszty stałe wzrosły na 25%, zaś obecnie to już 40%!
Ponieważ
lokatorzy nie zgodzili się na takie podwyżki, zarząd drogą uchwały ustalił
opłaty w wysokości najpierw 2,4 jednostki od metra kwadratowego, potem 4
jednostki/ m kwadratowy. To nic innego, jak owe 25-40% tylko wprowadzone inną
drogą i inaczej nazwane. Na pewno nie służy to „coś” lokatorom.
I to już
zasługuje na wnikliwsze przyjrzenie się temu procederowi, gdyż wiele wskazuje
że lokatorzy są ogrzewani, ale po kieszeniach.
Przykłady: W roku 2010 wymieniono w bloku drzwi wejściowe
(dodatkowe obciążenie prawie 100 zł / mieszkanie) oraz okna w klatkach
(łaskawie bez dodatkowych opłat). Termika budynku poprawiła się więc, ale … i
tu niespodzianka (?) – koszty ogrzewania bloku … wzrosły (!), czyli lokatorzy
dostali mniej zwrotów z przedpłat. W 2012 ocieplono ściany boczne i północną
(dodatkowe opłaty to około 27 zł / mc przez 3 lata!, tj. w sumie prawie 1000
złotych). Termika bloku poprawiła się na pewno znacznie, ale w 2013 okazało
się, że koszty ogrzewania oczywiście … wzrosły, i to też znacznie! Zwroty z
przedpłat takiej samej wysokości były bowiem wyraźnie mniejsze. Strach pomyśleć
co będzie, ale rozwój dotychczasowej sytuacji podpowiada logicznie, że: po
ociepleniu strony południowej bloku w roku 2014 (na marginesie – to może być
rekord Guinessa: 3 miesiące trwały prace nad połową ściany! – a co: Polak
potrafi...) będzie pewnie tak: termika budynku poprawi się znacznie już po raz
trzeci w ciągu 4 lat (i będą pewnie dodatkowe znaczne wpłaty za ocieplenie),
czyli koszt ogrzewania bloku z całą pewnością … wzrośnie znacznie, o czym
przekonamy się w 2015 roku (po rozliczeniach)! Jeżeli to nie są kpiny w żywe
oczy, to co?
Praktyki jak wyżej, wskazują że poprawianie
termiki budynku służy faktycznie dostawcy ciepła. Firmie rozliczającej to „wsio
rawno”, a spółdzielni (zarządowi) – która powinna przecież spółdzielnię (lokatorów)
bronić - któż to wie ??? Lokator, mimo że zapewne zużyje mniej ciepła, bo nie
będzie musiał (przez totalne ocieplenie budynku!), zapłaci … pewnie więcej
czyli dostanie znowu mniej zwrotu z przedpłat.
Czy to wszystko nie jest dziwne? Sytuacja w wielu
blokach jest dość podobna. Czy nie najwyższa pora, aby lokatorzy solidarnie
powiedzieli „NIE” podnoszeniu opłat stałych i zaczęli domagać się ich zmniejszenia
(do początkowych 20%), jak też pomniejszenia kwoty doliczanej „za odczyt i
rozliczenie” (teraz to aż 25 zł! za 2 minuty pracy kontrolera w mieszkaniu oraz
za wyliczenie przez komputer w ciągu paru chwil wg szablonu). Pora też chyba
skończyć z pozycją o tajemniczej nazwie „koszty inne” – 12 zł (!) (widnieje na
rozliczeniu, ale co się pod nią kryje wie chyba tylko firma od rozliczeń). Może "ogrzewanie" przyrody, co wynika z kiepskiej izolacji rur, a co świetnie widać po każdym przymrozku lub opadzie śniegu (od razu widać, którędy przebiega sieć rur grzewczych...).
Czy nie czas położyć kres tym tajemniczym praktykom? Za kilka lat może się okazać, że koszty stałe c.o. to już 90 albo i 100%! przedpłat, a reszta to koszty rozliczenia i „inne”. „Czy się grzeje, czy nie grzeje, kasa się strumieniem leje.” (z kieszeni lokatorów na konta „dobroczyńców” majstrujących przy c.o.).
Koszt jednej jednostki rozliczeniowej zawsze można zmienić nawet o 70% w stosunku rok do roku (mam na to "kwitek").
To jakaś paranoja: w latach, gdy podzielniki w moim mieszkaniu wskazywały średnio około 600 zużytych jednostek, dostawałem więcej zwrotu niż teraz, gdy wskazują ledwie około 150...
Czy nie czas położyć kres tym tajemniczym praktykom? Za kilka lat może się okazać, że koszty stałe c.o. to już 90 albo i 100%! przedpłat, a reszta to koszty rozliczenia i „inne”. „Czy się grzeje, czy nie grzeje, kasa się strumieniem leje.” (z kieszeni lokatorów na konta „dobroczyńców” majstrujących przy c.o.).
Koszt jednej jednostki rozliczeniowej zawsze można zmienić nawet o 70% w stosunku rok do roku (mam na to "kwitek").
To jakaś paranoja: w latach, gdy podzielniki w moim mieszkaniu wskazywały średnio około 600 zużytych jednostek, dostawałem więcej zwrotu niż teraz, gdy wskazują ledwie około 150...
I jeszcze jedna ciekawostka: w J. ocieplono kilka
budynków publicznych, ale spadek kosztów ogrzewania spodziewany jest
(nieśmiało) dopiero dzięki przejściu na tańsze paliwo – gaz.
No to jaki sens ma ocieplanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz