6 listopada 2014

C.o. czyli C.waniaki o.grzewają

c.o. (w bloku spółdzielczym), czyli c.iekawe o.grzewanie (lokatorów po kieszonce)
 
       Treść oparta na przykładzie pewnego bloku pewnej spółdzielni mieszkaniowej w miasteczku powiatowym Jędrzejów.
 
      Jeśli jakiś lokator liczył, że oszczędzając energię cieplną zaoszczędzi również i kasę, to dziś chyba już nie ma wątpliwości, że tę kasę nabija …  No właśnie, komu? W grę wchodzą 3 podmioty: firma dostarczająca ciepło, firma odczytująca wskazania podzielników, spółdzielnia (tu należy chyba rozdzielić na lokatorów oraz zarząd, bo to dwa całkiem inne światy …). Ale po kolei, gdyż tło historyczne wydaje się istotne.

Lata 90-te XX wieku: w kraju podnoszą się głosy za wprowadzeniem oszczędności ciepła, położeniu kresu marnowaniu ciepła przez lokatorów bloków, którzy grzeją w mieszkaniach bez opamiętania, bo brak jest opomiarowania zużycia ciepła. Każdy grzeje ile wlezie, gdyż płaci od metra powierzchni mieszkania, toteż kaloryfery nastawia na full, a wszystkie okna otwiera na oścież w środku mroźnej zimy.
 
Sukces: wprowadzenie obowiązku montowania podzielników ciepła przy kaloryferach pod pretekstem zlikwidowania rozpasania lokatorów spółdzielczych bloków oraz wprowadzenia oszczędności.
 
Pierwszy rok grzania z zastosowaniem podzielników: oszczędności, owszem są, ale nie dla każdego. Niektórzy lokatorzy, zorientowawszy się w porę jak szybciutko naliczają energię podzielniki i jak należy racjonalnie używać kaloryferów, rzeczywiście zaoszczędzili. Inni, którzy zapomnieli o nowym systemie, musieli dopłacać nierzadko poważne kwoty. Kto zarobił per saldo? Ano, dostarczyciele ciepła, którzy na pewno zacierali rączki na przyszłe, jeszcze tłustsze lata... I jeszcze firma parająca się odczytywaniem (na zlecenie zarządu)  stanu podzielników i obliczaniem zobowiązań. Ta firma to ma dopiero dobrze: zawsze zarobi, bez względu na to czy lokator grzeje, czy nie.
 
Ale, przez kilka kolejnych lat lokatorzy w coraz większych ilościach sięgają po rozum do głowy. Inwestują np. w nowe okna, drzwi, znacznie tańsze grzejniki elektryczne, dzięki czemu mogą przykręcić grzejniki c.o. i oszczędzają. Coraz mniej jest takich, którzy muszą dopłacać. Zimy są złośliwe, bo bardzo łagodne, albo krótkie (kilka, kilkanaście dni mroźnych). Kto traci? Dostarczyciele ciepełka. Firmy odczytującej to chyba ani grzeje, ani ziębi.
 
Ale: gdy jest chłodniejszy okres, wówczas lokator też bardziej korzysta z ogrzewania (zużywa więcej) i raz jest z oszczędnością do przodu, raz do tyłu … Ale bardziej do przodu.
 
Następnie:  gdzieś około roku 2008 firma grzewcza oraz zarząd spółdzielni zaczęły forsować pomysł wprowadzenia tzw. kosztów stałych odliczanych z przedpłat za ogrzewanie. Czyli, po ludzku, stare porzekadło (Czy się stoi, czy się leży …) zyskuje nowy wymiar: Czy se grzeje, czy nie grzeje forsę niech lokator leje … (na konto). Najpierw było 20% kosztów stałych, ale widocznie firma grzewcza nie wyszła na swoje, bo niebawem koszty stałe wzrosły na 25%, zaś obecnie to już 40%!
 
Ponieważ lokatorzy nie zgodzili się na takie podwyżki, zarząd drogą uchwały ustalił opłaty w wysokości najpierw 2,4 jednostki od metra kwadratowego, potem 4 jednostki/ m kwadratowy. To nic innego, jak owe 25-40% tylko wprowadzone inną drogą i inaczej nazwane. Na pewno nie służy to „coś” lokatorom.
 
I to już zasługuje na wnikliwsze przyjrzenie się temu procederowi, gdyż wiele wskazuje że lokatorzy są ogrzewani, ale po kieszeniach.
 
Przykłady: W roku 2010 wymieniono w bloku drzwi wejściowe (dodatkowe obciążenie prawie 100 zł / mieszkanie) oraz okna w klatkach (łaskawie bez dodatkowych opłat). Termika budynku poprawiła się więc, ale … i tu niespodzianka (?) – koszty ogrzewania bloku … wzrosły (!), czyli lokatorzy dostali mniej zwrotów z przedpłat. W 2012 ocieplono ściany boczne i północną (dodatkowe opłaty to około 27 zł / mc przez 3 lata!, tj. w sumie prawie 1000 złotych). Termika bloku poprawiła się na pewno znacznie, ale w 2013 okazało się, że koszty ogrzewania oczywiście … wzrosły, i to też znacznie! Zwroty z przedpłat takiej samej wysokości były bowiem wyraźnie mniejsze. Strach pomyśleć co będzie, ale rozwój dotychczasowej sytuacji podpowiada logicznie, że: po ociepleniu strony południowej bloku w roku 2014 (na marginesie – to może być rekord Guinessa: 3 miesiące trwały prace nad połową ściany! – a co: Polak potrafi...) będzie pewnie tak: termika budynku poprawi się znacznie już po raz trzeci w ciągu 4 lat (i będą pewnie dodatkowe znaczne wpłaty za ocieplenie), czyli koszt ogrzewania bloku z całą pewnością … wzrośnie znacznie, o czym przekonamy się w 2015 roku (po rozliczeniach)! Jeżeli to nie są kpiny w żywe oczy, to co?
 
      Praktyki jak wyżej, wskazują że poprawianie termiki budynku służy faktycznie dostawcy ciepła. Firmie rozliczającej to „wsio rawno”, a spółdzielni (zarządowi) – która powinna przecież spółdzielnię (lokatorów) bronić - któż to wie ??? Lokator, mimo że zapewne zużyje mniej ciepła, bo nie będzie musiał (przez totalne ocieplenie budynku!), zapłaci … pewnie więcej czyli dostanie znowu mniej zwrotu z przedpłat.
 
       Czy to wszystko nie jest dziwne? Sytuacja w wielu blokach jest dość podobna. Czy nie najwyższa pora, aby lokatorzy solidarnie powiedzieli „NIE” podnoszeniu opłat stałych i zaczęli domagać się ich zmniejszenia (do początkowych 20%), jak też pomniejszenia kwoty doliczanej „za odczyt i rozliczenie” (teraz to aż 25 zł! za 2 minuty pracy kontrolera w mieszkaniu oraz za wyliczenie przez komputer w ciągu paru chwil wg szablonu). Pora też chyba skończyć z pozycją o tajemniczej nazwie „koszty inne” – 12 zł (!) (widnieje na rozliczeniu, ale co się pod nią kryje wie chyba tylko firma od rozliczeń). Może "ogrzewanie" przyrody, co wynika z kiepskiej izolacji rur, a co świetnie widać po każdym przymrozku lub opadzie śniegu (od razu widać, którędy przebiega sieć rur grzewczych...). 
Czy nie czas położyć kres tym tajemniczym praktykom? Za kilka lat może się okazać, że koszty stałe c.o. to już 90 albo i 100%! przedpłat, a reszta to koszty rozliczenia i „inne”. „Czy się grzeje, czy nie grzeje, kasa się strumieniem leje.” (z kieszeni lokatorów na konta „dobroczyńców” majstrujących przy c.o.).
Koszt jednej jednostki rozliczeniowej zawsze można zmienić nawet o 70% w stosunku rok do roku (mam na to "kwitek").
To jakaś paranoja: w latach,  gdy podzielniki w moim mieszkaniu wskazywały średnio około 600 zużytych jednostek, dostawałem więcej zwrotu niż teraz, gdy wskazują ledwie około 150...
 
       I jeszcze jedna ciekawostka: w J. ocieplono kilka budynków publicznych, ale spadek kosztów ogrzewania spodziewany jest (nieśmiało) dopiero dzięki przejściu na tańsze paliwo – gaz.
No to jaki sens ma ocieplanie? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz