Kloc w prezencie
Ciepło, fajnie ... Wymarzona pora na spacery z psiakiem. Zwykle kilka razy dziennie: rano - południe - wieczorek. Fajowo: "świeże" powietrze, kondycha psiaka i osoby zawiadującej nim rośnie... Niby wszystko w porządku, ale czy na pewno?
Na wsiach, czy w osiedlach jednorodzinnych psiaki mogą szaleć do woli na prywatnych podwórkach. Na takim podwórku mogą strzelać kloce w zasadzie gdzie chcą i kiedy chcą. Jak się któryś uwolni i wyrwie poza ogrodzenie, no to strzela tam, gdzie go przyciśnie. Jeśli ktoś wychodzi z nim na spacer poza prywatną posesję, to raczej nie po to żeby na cudzym podwórku umożliwić ulubieńcowi strzał klocem. Zezwolenie na strzał mogłoby przecież wzbudzić niezadowolenie właściciela innego podwórka. Tak, na wsiach i w osiedlach jednorodzinnych sprezentowanie kloca jest niełatwe i chyba niezbyt mile widziane.
Zupełnie co innego w blokowiskach. To widok powszechny: idzie sobie kobitka albo chłopek z psiakiem. Psiaka przyciśnie, no to strzela kloca gdzie popadnie. Najczęściej na chodniku lub trawniku pod innym blokiem, bo osoba władająca psiakiem jest estetą i na zabrudzenie chodnika lub trawnika klocem pod blokiem własnym mało kiedy pozwoli! Chyba że nie zdąży dojść pod inny blok.
Tak więc, biedna psina zrzuca balast z jelita grubego, a panisko lub pańcia tylko łypie oczkami dookoła, czy ktoś to widział. Jeśli zauważy, że ktoś zauważył, ale jest za daleko aby stwierdzić co właściciel pieska faktycznie robi, czasami schyla się i udaje, że zbiera kloca do woreczka, który to woreczek prawo nakazuje nosić ze sobą i zbierać kloce. Nakaz taki istnieje od lat. Ale takich udawaczy czy udawaczek nie jest dużo: ogromna większość nawet nie próbuje udawać zainteresowania klocem własnego pieska... Może być też tak, że osoba taka tak uwielbia widok kloca swego pieseczka, że celowo kloca zostawia, aby mieć możność podziwiania go podczas następnych wyjść spacerowych. Dla takiej osoby to zapewne cudny widok. Zwłaszcza na chodniku kloc prezentuje się szczególnie imponująco, stanowiąc niewątpliwie dla danej osoby powód do dumy ...
Z kolei innych udawaczy jest sporo: to przeważnie członkowie służb odpowiedzialnych (zwłaszcza straże miejskie, wiejskie itp. interesujące, egzotyczne i humorystyczne formacje) za egzekwowanie istniejącego, prawnego nakazu sprzątania kloców.
Tak więc, mamy to co mamy: klocowisko w blokowisku, na chodnikach i trawnikach, terenu zasyfienie oraz powietrza zapylenie, a dzięki temu obfitość bakterii chorobotwórczych, fantazyjnie udekorowane i nawet aromatyzowane buciki... No i oczywiście zdziwienie: "A skąd te choróbska sie biero, pani kochano???".
No, ale są też i pozytywy: zyskujemy przecież możliwość nauki poślizgu kontrolowanego (dobry i na klocu, z braku skórek od bananów), a to się przydać może później, np. zimą...
Ale, ale! Jest pewne inne rozwiązanie, które można wprowadzić w miastach, a mianowicie centralne miejsca (np. jednego czy dwóch na każdym osiedlu) do wyprowadzania i wypróżniania psów. Później odpowiednie służby mogłyby spokojnie sprzątnąć to, o czym zapomnieli kulturalni właściciele piesków. Rozwiązanie takie (wprawdzie bez służb sprzątających), pod nazwą "psia górka" stosowane było już w - uważanym za symbol ciemnoty i zacofania - średniowieczu...
Ciepło, fajnie ... Wymarzona pora na spacery z psiakiem. Zwykle kilka razy dziennie: rano - południe - wieczorek. Fajowo: "świeże" powietrze, kondycha psiaka i osoby zawiadującej nim rośnie... Niby wszystko w porządku, ale czy na pewno?
Na wsiach, czy w osiedlach jednorodzinnych psiaki mogą szaleć do woli na prywatnych podwórkach. Na takim podwórku mogą strzelać kloce w zasadzie gdzie chcą i kiedy chcą. Jak się któryś uwolni i wyrwie poza ogrodzenie, no to strzela tam, gdzie go przyciśnie. Jeśli ktoś wychodzi z nim na spacer poza prywatną posesję, to raczej nie po to żeby na cudzym podwórku umożliwić ulubieńcowi strzał klocem. Zezwolenie na strzał mogłoby przecież wzbudzić niezadowolenie właściciela innego podwórka. Tak, na wsiach i w osiedlach jednorodzinnych sprezentowanie kloca jest niełatwe i chyba niezbyt mile widziane.
Zupełnie co innego w blokowiskach. To widok powszechny: idzie sobie kobitka albo chłopek z psiakiem. Psiaka przyciśnie, no to strzela kloca gdzie popadnie. Najczęściej na chodniku lub trawniku pod innym blokiem, bo osoba władająca psiakiem jest estetą i na zabrudzenie chodnika lub trawnika klocem pod blokiem własnym mało kiedy pozwoli! Chyba że nie zdąży dojść pod inny blok.
Tak więc, biedna psina zrzuca balast z jelita grubego, a panisko lub pańcia tylko łypie oczkami dookoła, czy ktoś to widział. Jeśli zauważy, że ktoś zauważył, ale jest za daleko aby stwierdzić co właściciel pieska faktycznie robi, czasami schyla się i udaje, że zbiera kloca do woreczka, który to woreczek prawo nakazuje nosić ze sobą i zbierać kloce. Nakaz taki istnieje od lat. Ale takich udawaczy czy udawaczek nie jest dużo: ogromna większość nawet nie próbuje udawać zainteresowania klocem własnego pieska... Może być też tak, że osoba taka tak uwielbia widok kloca swego pieseczka, że celowo kloca zostawia, aby mieć możność podziwiania go podczas następnych wyjść spacerowych. Dla takiej osoby to zapewne cudny widok. Zwłaszcza na chodniku kloc prezentuje się szczególnie imponująco, stanowiąc niewątpliwie dla danej osoby powód do dumy ...
Z kolei innych udawaczy jest sporo: to przeważnie członkowie służb odpowiedzialnych (zwłaszcza straże miejskie, wiejskie itp. interesujące, egzotyczne i humorystyczne formacje) za egzekwowanie istniejącego, prawnego nakazu sprzątania kloców.
Tak więc, mamy to co mamy: klocowisko w blokowisku, na chodnikach i trawnikach, terenu zasyfienie oraz powietrza zapylenie, a dzięki temu obfitość bakterii chorobotwórczych, fantazyjnie udekorowane i nawet aromatyzowane buciki... No i oczywiście zdziwienie: "A skąd te choróbska sie biero, pani kochano???".
No, ale są też i pozytywy: zyskujemy przecież możliwość nauki poślizgu kontrolowanego (dobry i na klocu, z braku skórek od bananów), a to się przydać może później, np. zimą...
Ale, ale! Jest pewne inne rozwiązanie, które można wprowadzić w miastach, a mianowicie centralne miejsca (np. jednego czy dwóch na każdym osiedlu) do wyprowadzania i wypróżniania psów. Później odpowiednie służby mogłyby spokojnie sprzątnąć to, o czym zapomnieli kulturalni właściciele piesków. Rozwiązanie takie (wprawdzie bez służb sprzątających), pod nazwą "psia górka" stosowane było już w - uważanym za symbol ciemnoty i zacofania - średniowieczu...
(A. Trela; 27.01.2015.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz