13 stycznia 2016

SMOGI

Ciemna strona węgla to ściema...


     W wielkich miastach coraz częściej pojawia się smog. Wypełza na ulice szczególnie chętnie zimą. Przyczaja się tuż nad ziemią i dusi ludzi... 

    
    Podobno wszystkiemu jest winien ten wstrętny czarny lub brunatny węgiel, akurat ten sam którego Polska ma pod dostatkiem. Są wielkie miasta, w których pojawiają się niepoważne pomysły o jak najbardziej poważnym zamiarze całkowitego wyeliminowaniu opalania węglem. Dotkliwe to będzie zwłaszcza dla osób, dla których ogrzewanie domów węglem to podstawa. 
Ale czy smog to aby na pewno skutek opalania węglem?
     
    Jeżeli moglibyśmy cofnąć się w czasie - tak jak to potrafi Baba Jaga - do lat, powiedzmy, 50-60-tych XX wieku, co zobaczylibyśmy, a czego nie?
Tysiące, setki tysięcy, wręcz miliony dymiących kominów domów wiejskich i miejskich, kotłowni osiedlowych... Wszystkie praktycznie opalane czym? Ano, węglem. Dym wychodzi z nich dość wysoko. Na poziomie naszych kinoli rzadko kiedy go czuć. 
Tysiące, setki tysięcy kominów fabrycznych opalanych czym? Węglem. Dym uchodzi z nich bardzo wysoko. Rzadko kiedy czuć go na poziomie naszych kinoli. 
Nie było za to nowoczesnych filtrów na kominach.
Tysiące, może setki tysięcy samochodów. Wprawdzie nie węglożernych, ale żłopiących ropę i benzynę jak wodę. Bez jakichkolwiek filtrów. Dymią nisko, przy samej ziemi. Wystarczy chwila, aby ten cudny aromat poczuć kinolem.
I co? Jakoś wtedy o smogu nie było słychu. 

     Co mamy dziś?
Tysiące albo i miliony kominów domów wiejskich i miejskich, (za to mniej kotłowni miejskich) opalanych coraz to częściej gazem, olejem... Dym uchodzi z nich wysoko. Na poziomie naszych kinoli rzadko kiedy go czuć, chyba że ktoś sfajczy tworzywo sztuczne albo oponę.
Tysiące, setki tysięcy, a może i miliony kominów fabrycznych opalanych czym? Coraz częściej gazem, olejem... Dym uchodzi z nich bardzo wysoko. Rzadko kiedy czuć go na poziomie naszych kinoli.
Miliony, a nawet może już ładnych kilka dziesiątek milionów samochodów. Wprawdzie nie węglożernych, ale żłopiących ropę i benzynę jak wodę. Wprawdzie z nowoczesnymi filtrami, ale też kopcą przy samej ziemi, co zaraz widać i czuć w promieniu co najmniej kilku metrów.  
Są także na kominach, przynajmniej fabrycznych, nowoczesne filtry.
I co? No i coraz częściej słychać, że smog a tu, a to tu, a to znowu tam...

     No to co jest grane?
Czyżby to jednak samochody, lawinowe zwiększanie się ich ilości, długie utrzymywanie pracujących silników dla rozgrzania w zimie czy dla rozmrożenia szyb były główną przyczyną smogów? A nie tak, jak nam wmawiają "eksperci", ten czarny charakter - węgiel? Na marginesie: ciekawe, jak przestrzegany i egzekwowany będzie obowiązujący od 2016 roku nowy przepis o zakazie utrzymywania pracującego silnika podczas rozmrażania szyb? Pewnie tak, jak ten o zakazie rozmowy przez komórkę trzymaną w ręku;-) - tu przypadki ukarania są tak "częste", że aż trafiają na czołówki gazet.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz